Dzień trzeci.
Nie pozostaje mi powiedzieć nic innego jak - „A NIE MÓWIŁEM”.
Działo się dzisiaj tyle, że można by tymi wszystkim zajęciami wypełnić, co najmniej tydzień warsztatowy.
Na pierwszy ogień, poszła sekwencja dziwnych ruchów, która została stałym elementem programu, już do końca tej edycji Lata w Teatrze. Możecie jednak spać spokojnie, jutro gwizdek zostaje w teatrze. A może nie... zastanowię się.
Kolejnym punktem programu były dialogi improwizowane, które sprawiły wszystkim dużo radości. Pokazaliście, że w każdej, nawet najmniejszej głowie siedzi jakiś ludzik i podpowiada te wszystkie szalone rzeczy. Dbajcie o niego, karmcie go wyobraźnią i nie pozwalajcie mu nigdy się wynieść. Po wypisaniu aktu zgonu (tak zakończyła się ostatnia etiuda), przeszliśmy do chóralnych śpiewów. Zaczęło się od piosenki, a skończyło na żabie i pepperoni kociakach. Wiem, wiem, zastanawiacie się, czy już przekroczyliśmy granicę szaleństwa. Nie wiem. Być może, ale dobrze nam z tym. Dodam, że w drugiej części już było spokojniej. Masa solna i barwniki do niej użyte nie wywołują szaleństwa. Może tylko wywołuje uczucie głodu (dla Nas każdy głód, to głód teatru), który zaspokojony został na scenie w improwizacjach ruchowych. Swoją drogą, ciekawi mnie efekt końcowy Waszej pracy z Panią Asią i wałkiem do ciasta. Nie przypuszczam, żeby ktoś z uczestników używał wcześniej takiego narzędzia, więc przyjmuję, że była to kontynuacja improwizacji. Czyli, to był dzień pod hasłem - IMPROWIZACJA!! Niestety, nie mogę powiedzieć wszystkich słów, które padły na podsumowaniu, ale cytuję: „było ......”. Dziękujemy, że mogliśmy sprawić Wam tyle radości.
P.S. Z pewnością praca domowa sprawiła większości z Was niesamowitą frajdę, a i rodzice postulowali o więcej. Skoro lud się domaga, My musimy słuchać. Nowa praca domowa zadana. Efekty jutro, a ewentualne reklamacje proszę do rodziców (tylko nie pomiędzy 19.00 a 19.12, dlaczego nie muszę chyba przypominać?).
29.06.2016