Dzień 12.

Tydzień drugi.

         Dzień … PIKNIK!!!

         I tyle w temacie.

 Niektórzy powiedzą, że mogłem napisać, że było wspaniale, kiełbasa płynęła z rusztu nieprzerwanym strumieniem, arbuz czekał pod parasolem na łakome spojrzenia zasiadających przy stołach łasuchów. Mogłem też napisać, że stoły uginały się pod ciężarem pomidorów koktajlowych, ciastek, cukierków, paluszków chrupek, papryk wygrzewających się w blasku sera pleśniowego. Po prostu, jednym słowem... Sielanka.

         Ogień z kilku ognisk wiązał nici przyjaźni, takiej już na zawsze, dym grilla snuł ciche opowieści, powtarzane przez wydziergane w ziemi różnego rodzaju ryby z szyszek, gałęzi, igieł itd... Sielanka.

         Gdybym jeszcze dodał, że zakradł się do nas też duch sportu w postaci kilku dyscyplin, siatkówka leśna, piłka korzenna, badminton listny, oraz akrobatyka w każdym możliwym wydaniu, to pomyślelibyście sobie … SIELANKA.

         Jakby tego było mało, były bańki mydlane, szaleństwo w dmuchanym miasteczku, improwizacje zabawowe w deszczu, a do tego nad wszystkim czuwała Policja. I nawet objawił się nam w strugach deszczu motocykl, mrucząc dla dzieciaków kołysanki, nieskutecznie niestety. Żartuję.

         Ale nie będę tego wszystkiego pisał. Tak było i ten dzień na zawsze pozostanie w naszej pamięci. A dzień ten zwał się … PIKNIK.

        

P.S. Podziękowania, dla niosących ogień Pana Michała i Pana Grześka, dla starszego grillowego Pana Kuby, dla Pani Hani i Pani Ewy za organizację i czuwanie nad całym przedsięwzięciem, dla Pani Asi za otwarcie ziemnego stawu z egzotycznymi rybami, dla rodziców za przybycie i dobrą zabawę, dla Pana Grzesia Fotografa, za jak przypuszczam ciekawe zdjęcia. I przede wszystkim dziękujemy dzieciakom, że przeżyły w jednym kawałku, bawiąc się przy tym świetnie. Dziękuję też wszystkim, których nie wymieniłem, wybaczcie.

         A w poniedziałek...

10.07.2016