KRONIKA Lwt 2018- dzień 2.

         Pierwszy kontakt. Dzisiaj o godzinie 10.00, podczas transferu uczestników lata w teatrze do Szklanego Domu w Ciekotach, nastąpiło bliskie spotkanie z nieznaną do tej pory formą życia. Obcy wyłonił się nagle, otaczając autobus miejski numer 10, i wypełnił Nasze nosy swojskimi zapachami. Oczy nasycił zielenią. A serca strachem. Co teraz? Słychać było nieme pytania wystraszonych oczu. Nadaliśmy obcemu imię. Natura. I postanowiliśmy się z nim zmierzyć. Zrozumieć. Odkryć czym naprawdę jest. Co ma wspólnego z nowoczesną technologią.

         Plan badań był jasny.

         Na początek, zapoznanie się z nowym Obiektem (Szklany dom okazał się mało szklany), potem szybka gra terenowa, zakończona sukcesem, pomimo tego, że w kompasie rzekomo wyczerpały się baterie. Celem gry były słowa Stefana Żeromskiego, ukryte wśród zieleni, drzew i w okolicy przystanku autobusowego. Składały się w tajemniczą całość i odrobinę zbliżały nas do Natury. Rozochoceni sukcesami kontynuowaliśmy plan i wzięliśmy sprawy we własne ręce, a właściwie nie sprawy tylko pałeczki do perkusji i pod czujnym okiem Rafała, postanowiliśmy poszukać kontaktu z Obcym poprzez muzykę. Byli też śmiałkowie, którzy postanowili stanąć z Nim oko w oko i poszukać inspiracji w ogniu. Tak. Prawdziwym ogniem odpowiedzieliśmy na zew Natury. Dzięki Krzysztofowi Wronie powstał krąg ognisk, który mimo że był tylko małą wysepką w oceanie zieleni, to chronił nas silnym zapachem lawendy. Dawał nowe bodźce. Przygotowywał do wyplatania (jeszcze nie wiemy co to, ale chyba nie ma nic wspólnego z paplaniem). 

         Ciepło dodawało nam odwagi i pozwalało zmierzyć się kolejnymi wyzwaniami aktorskimi. Tych oczywiście było niemało. Pojawiła się też nowość – HAIKU. Nie mówiliście, że znacie tradycyjną formę poetycką rodem z Japonii. Dokonaliśmy też  przełomowego odkrycia. Otóż, Natura posiada swoją własną technologię, komputery telefony... ich sposoby użycia są bardzo intrygujące i niewiele mają wspólnego z tym co znamy, ale nie zdradzając wszystkiego powiem tylko, że zamieszane w to wszystko są pszczoły, dzięcioły i być może mrówki. Pracujemy nad tym. Nie tylko z lądu, ale też z powietrza. Z pomocą przyszedł nam Pan Grzegorz Poliszuk i jego latające modele. Samoloty, balony... kto wie może coś jeszcze.

         Coż, to był kolejny dobry dzień.

         Nie boimy się Ciebie Naturo.

         Jutro wracamy. Silniejsi. I bardziej głodni...

P.S. Nie zapomnijcie kanapek.