Kronika Lwt 2018- dzień 14.

Koniec.

Finał ostateczny.

         Rytuał przejścia się powiódł. To był bardzo ciekawy pokaz. Ściśle związany z naturą. Cztery żywioły. Woda, Ziemia, Ogień i nasi młodzi aktorzy. A wszystko przez parówkę z kosmosu. Trudno w to uwierzyć, ale rada plemion pod wodzą Szamanki Basi zdecydowała o uwolnieniu statków obcych. Ale zanim to nastąpiło odbyła się narada i wielka feta finałowa w amfiteatrze. Jeszcze teraz dudnią mi w głowie bębny, którymi nasze plemiona kontaktowały się z obcymi.

         Odlecieli. My zostaliśmy. Były brawa, dyplomy, podarki, pożegnania. Żegnaliśmy się z niektórymi na krótko z innymi na dłużej. Być może z kimś na zawsze. Dziękujemy z te dwa tygodnie. Było wesoło, ciekawie, twórczo, czasem leniwie. I tak miało być. Dziękujemy wszystkim, którzy pomogli, wspierali, nie przeszkadzali. Dziękujemy mediom za zainteresowanie. Dziękujemy Teatrowi za to, że jest dla nas. Dla Was. Otwarty. Dla ludzi. Wszystkich. Dziękujemy pogodzie. Nie zawiodła. Zwłaszcza na finale. Dziękujemy Instytutowi Teatralnemu za to, że daje dzieciom szansę na poszukiwania. Poszukiwania nowych pasji. Zainteresowań. Przy wsparciu artystów i pedagogów. Dziękujemy rodzicom. Za dzieci. Za zainteresowanie. Za chcenie. Dziękuję też moim kolegom za współpracę przy projekcie. W takim zespole chce się tworzyć. W takim zespole chce się być. Dziękuje wszystkim tym, których nie wymieniłem, a powinienem. Przepraszam. Pamięć już nie ta.

To był dobry czas.

Pozdrawiam wszystkich i do zobaczenia. Być może za rok. Kto wie.

Galeria zdjęć: